Juicetea

Juicetea

środa, 29 października 2014

Wspomnienie porodu...

Od porodu minęło 5 tygodni i 6 dni. Ale tak na prawdę wydaje mi się, że poród zaczyna się w Naszych głowach znacznie wcześniej. Myślę, że zaczyna się on w momencie w którym dowiadujemy się o ciąży...
Sądzę, że jestem idealnym przykładem, jak bardzo zmieniają się priorytety wraz z pojawieniem się maleństwa. Nie mam jednak na myśli maleństwa które fizycznie jest już na świecie, "poza nami".  Chodzi mi o istotę która kiełkuje w Nas. Nie wiemy jeszcze, czy to chłopiec czy dziewczynka,  czy będzie silny, duży, dzielnie walczący o swoje miejsce w naszym brzuchu. Ja już wtedy myślałam o porodzie. Ba, myślałam o nim jeszcze zanim zaszłam w ciążę.  Myślałam i myliłam się w tych swoich przemyśleniach.  Teraz to wiem, wtedy zakładam, że CC jest jedyną opcją. Paraliżował mnie strach przed bólem porodu naturalnego, przed możliwymi powikłaniami i przed tym, że będzie tak strasznie,  że już nigdy nie będę chciała rodzic. Na początku ciąży dalej tak myślałam, budziłam się w nocy ze strachem pod poduszką. Nie pamiętam już nawet kiedy moje myślenie przeszło na zupełnie inne tory. Przestałam się bać, zaczęłam nastrajać się do porodu pozytywnie. Zmieniłam lekarza, zaczęłam chodzić na fizjoterapię,  przygotowywać się do porodu fizycznie i psychicznie. Przede wszystkim przestałam czytać fora i wpisy o porodach niczym z horroru.  Z dnia na dzień byłam coraz bardziej spokojna i świadoma. Dużo dała też szkoła rodzenia, dokładny opis faz porodu, trochę rad i porad prowadzącej. Najważniejsza jednak okazała się rozmowa z cudowną położną, jej spokój udzielił się chyba i mnie.
W 33 tygodniu ciąży wylądowałam na oddziale patologii.  Okazało się, że mam rozwarcie.  Lekarz kazał mi się oszczędzać, żeby donosić dzidziusia chociaż do 37 tygodnia. Dla mnie, osoby aktywnej przez całą ciążę było to zadanie niezwykle trudne ale wiedziałam, że nie chodzi tu o mnie. A mały okazał się być twardzielem i uparciuchem i na świat przyszedł dopiero w 39 tygodniu ... przez wywołanie oksytocyną ;)
Miałam wiele szczęścia i poród jak z bajki. Mąż cały czas był przy mnie, położna również. Życzę każdemu, żeby podczas porodu miał przy sobie taką osobę. Spokojna, ciepła ale dające jasne instrukcje i polecenia. Mały na świat pchał się niczym Supermen, z rączką przy główce, nie obeszło się bez nacięcia. Nie poczułam go wcale. Po czterech godzinach porodu, Staś był już z nami. Najpiękniejsza chwila w Naszym życiu. Jeśli chodzi o ból, myślę, że niczego w życiu tak szybko nie zapomniałam jak właśnie jego. Trzymając Małego na brzuchu tuż po porodzie, dziękowałam sobie, losowi, instynktówi macierzyńskiemu i Temu u góry za to, że zmieniłam zdanie i nie zdecydowałam się na Cc. Że świadomie nie odebrałam sobie możliwości przeżycia czegoś tak niezwykłego. ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz